11 marca 2019

Trymestr Pierwszy.

Zapewne ten post znowu będzie chaotyczny jak cała ja w ostatnim czasie, ale pozwólcie mi się rozgrzać, bo nie ukryję, że palce i głowa lekko zastane. 

Kiedyś na początku mojej ciążowej przygody usłyszałam u Oli Żuraw na jej instastory, że istnieje coś takiego jak beton ciążowy- to bardzo okrutne określenie w tym błogosławionym stanie, ale uwierzcie mi na słowo. To istnieje :)

Czym się objawia tenże beton? Ano tym, że kobietę w tym cudownym stanie dopada tzw. mgła umysłowa. Ja na samym początku, właściwie to jeszcze przed wykonaniem testu ciążowego czułam, że moja głowa nie funkcjonuje tak jak zwykle- czyli według mnie raczej bez zarzutu.
Byłam bardzo rozkojarzona, poddenerwowana, a przy tym strasznie przytłumiona. 
Pamiętam, że dzień przed zrobieniem testu pojechałam do Wrocławia. Dojechać dojechałam, ale z wyjechaniem było już gorzej. Moja siostra była świadkiem mojej dezorientacji w terenie, w którym dotychczas potrafiłam się doskonale odnaleźć. W tamtym czasie wylotówka z Wrocławia totalnie mnie pokonała. Z perspektywy czasu oczywiście ogarnia mnie śmiech, ale serio uwierzcie, że w tamtym momencie jedyne na co miałam ochotę to histeryczny ryk rozpaczy.

Czy teraz jest lepiej? Myślę i czuję, że tak. Wielkimi krokami zbliżamy się do końca pierwszego trymestru i ponoć jak wszem i wobec donoszą teraz w drugim ma być wspaniale, ja mam się czuć cudownie, moja cera będzie piękna, świetlista, a włosy długie, gęste i błyszczące :) 
Nie ukryję, że czekam na te przemiany z zapartym tchem.

Przechodząc do meritum dzisiejszego wpisu, który swoją drogą tworzy się przy przypadkowym odcinku ''Ukrytej Prawdy'' na TVN Player. Zapewne teraz zaleje mnie lawina hejtu- jak można oglądać taką miernotę. Otóż w moim mieszkaniu nie ma TV, zastrajkowałam w momencie przeprowadzki i stwierdziłam, że nie jest mi do niczego potrzebny. Jedyne co generowałby ten telewizor to rachunki za prąd oraz kablówkę.
Teraz z perspektywy czasu i przez jakieś moje dziwne fazy, które wzbudza cisza w domu mam wrażenie, że by się przydał. Podejrzewam, że to wina hormonów.
Tak dla zasady, jak to mówią żeby coś ino grało. W każdym razie radzę sobie jak mogę i funkcję telewizora na dobre przejął mój telefon. Zazwyczaj jest tak, że włączam po prostu cokolwiek: śmieci z youtube albo właśnie jeszcze gorsze śmieci z TVN-u. I o dziwo nie mam problemu ze skupieniem się i pisanie przy takich treściach idzie mi całkiem nieźle, więc niech gra.

Matko! Rozpisuje się, ale taka moja przypadłość, bo gadam tyle samo co piszę- czyli DUŻO.
Ale teraz tak serio do rzeczy:

Jak tam pierwszy trymestr?:
Ja kułam żelazo póki gorące, od razu przed nadejściem co miesięcznej dolegliwości, która tym razem nie nadeszła wykonałam wyżej wspomniany test ciążowy. Właściwie to zrobiłam je aż trzy (dla pewności) w takich sytuacjach myślę, że większość z nas kobiet jest nadgorliwa. Musiałam wiedzieć na sto procent- dzisiaj wiem, że w trakcie trwania ciąży nie ma żadnych pewności i gwarancji. 
Do samego końca będę miała obawy, lęki i to uczucie niepewności jest nieodłączne.

W 5 tygodniu wykonałam pierwsze badanie USG, wizyta potwierdzające ciąże, ale tak naprawdę po tej wizycie nadal wątpiłam w całą sytuacje, w końcu na zdjęciu z ultrasonografu ledwo co widziałam mikroskopijną kropkę.
W czasie od 5 do hmm... 7 tygodnia czułam się tak jak przed ciążą. Czyli dość mocno poprawnie :)
Nic się nie zmieniło, okej jedynie moja głowa zwolniła obroty (beton) 

Jazda zaczęła się po 7 tygodniu, poranne mdłości, które przeciągały się do końca dnia. To uczucie towarzyszy mi do teraz, chociaż nie szarpie mnie już tak mocno jak jeszcze 2 tygodnie temu.
Co to znaczy ''szarpie'' to moje własne określenie na zwykły odruch wymiotny. Wybaczcie, że piszę wprost, ale tak wygląda życie kobiety ciężarnej. Oczywiście nie każdej, bo zwiedziłam już wszystkie fora internetowe, przepytałam mamę, dzieciate koleżanki i co kobieta to inne odczucia, objawy itp.

Pojawiła się nadwrażliwość na zapachy, a na niektóre produkty nawet nie mogłam patrzeć w sklepach i co jest w tym wszystkim najlepsze najbardziej odrzucało mnie od kawy: zapach, widok słoika w sklepie, o smaku nawet nie wspomnę. Zaznaczam, że przed ciążą piłam do trzech kubków dziennie...
Organizm wariuje - DOSŁOWNIE.
W trakcie najgorszych rzutów moje codzienne menu składało się z jajecznicy na maśle z pieprzem i solą, pieczywka typu WASA, wafli ryżowych oraz wody lekko gazowanej bądź musującej.
Próbowałam jeść normalnie, ale kiedy już udało się pochłonąć coś innego z poza wyżej wymienionej listy odbijało mi się i to dosłownie. 
Uczucie ciężkości na żołądku jest dzisiaj czymś naturalnym kiedy zjem na raz za dużo. Czasami naprawdę aż nie mogę się nadziwić, że dana porcja, która dla mnie jest na serio mała dla mojego żołądka jest gigantyczna.
Poza tym mój żołądek aktualnie znajduje się gdzieś na wysokości brody :) Zmienił swoje położenie stąd też po każdym posiłku unikam od razu gwałtownych ruchów, bo to zawsze w moim przypadku prowadzi do ''szarpania''

Zrezygnowałam ze słodyczy, oczywiście nie mówię, że do zera. Ale naprawdę do minimum. Cukier po prostu strzela mi w zębach. To uczucie kiedy siedzisz na rodzinnym spotkaniu i wszyscy zajadają się bigosem, sałatkami, ciastami, a Ty siedzisz i przyglądasz się biesiadowaniu bezcenne. Raz jesteś biała, raz zielona, a raz czerwona. Twój organizm płata Ci figle, a Ty w żaden sposób nie umiesz nad tym zapanować. Jedyne co możesz zrobić to łagodzić te wszystkie objawy.

Jak sobie pomagałam w najgorszym czasie, klasycznie: 

*herbata ze świeżym imbirem, ale w moim przypadku lepiej sprawdzał się zwykły napar, bo od herbaty też mnie na moment odrzuciło.

*rzucie gumy miętowej, lub ''ciumkanie'' miętowych cukierków.

*częste mycie zębów.

*jedzenie lekkich i małych posiłków co 2-3 godziny. Unikanie objadania się i skrajnego głodu.

I to niestety na tyle, zaznaczam, że mi też nie zawsze te dość sprawdzone i polecane metody pomagały.
Nie ukryję, że czasami bywały takie dni kiedy to czekałam aż doba dobiegnie końca.
Sen w tym stanie bywa zbawienny. 
Oczywiście nie chcę przespać swojej ciąży, bo jestem totalnie zafiksowana na jej punkcie. Jestem ciekawa tego wszystkiego, obserwuje swój organizm, swoje zmieniające się ciało i szczerze się tym fascynuje. 
To piękny, ale też bardzo wymagający czas. Mam momenty, w których czuje jakieś dziwne wyrzuty sumienia, że tak szybko byłam zmuszona udać się na zwolnienie lekarskie (było to podyktowane małymi turbulencjami zdrowotnymi) 
Czasami mam wrażenie, że może robię w tym czasie za mało, że zbytnio się lenie, że nie robię niczego wartościowego, ale zawsze po takich chorych myślach przychodzi zdrowy rozsądek i mądrzy ludzie, którzy są dookoła mnie.

Przecież ten stan jest dla mnie najbardziej wymagającym i wartościowym w moim dotychczasowym życiu. W końcu żyje za dwoje i to chyba najlepszy argument na wszystko.
Uf na dzisiaj koniec, bo nie wiem czy przebrnęłyście/przebrnęliście bez szwanku przez całość.


Dobranoc, zapomniałam dodać, że w ciąży chodzę spać z kurami, ale za to ucisk na pęcherz robi ze mnie rannego ptaszka.

4 komentarze:

  1. Ogromnie się cieszę Sandra, zawsze bardzo Ci kibicowałam! Nie mogłam uwierzyć że taka kobieta jak Ty jest samotna, ale widocznie na wszystko przychodzi odpowiedni czas. Jak to się stało że poznałaś swoja miłość? Faktycznie ‘musisz najpierw zaakceptować siebie’ i inne bujdy, które pisza w poradnikach czy była to zupelnie odmienna sytuacja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za szczere intencje. Dla sprostowania nigdy nie byłam samotna, chociaż momentami miałam wrażenie, że tak było, ale to wszystko siedzi w głowie.

      Moją miłość życia poznałam na portalu randkowym i na pewno niebawem opowiem Wam Naszą historie, bo uważam, że jest dość ciekawa :)

      To wszystko trwało, ale było warto, bo w ciągu roku moje życie w końcu zaczęło wyglądać tak jak zawsze chciałam żeby wyglądało.


      A te bujdy z poradników mi osobiście pomagały, ale warto wybierać te mądre i wartościowe, bo serio piszą w nich spoko rzeczy :)

      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Może źle to ujęłam, miałam na myśli sama, bez partnera. Długo Cię ślędzę i tak samo długo utożsamiałam się z Twoimi wpisami, ktoś mnie kiedyś bardzo skrzywidził i od tamtego momentu nie potarfię się odnaleźć. Jestem sporo starsza od Ciebie (4 lata), a nadal szukam tej drugiej połówki i coraz bardziej się boję że ten moment nigdy nie nastąpi.
    Bardzo się cieszę Twoim szczęściem, życze Wam jak najlepiej! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewne rzeczy musimy sami „przerobić” a czas tak jak ktoś kiedyś mądrze powiedział leczy rany i ja się z tym całkowicie zgadzam.
      Samoakceptacja jest kluczem do życiowego szczęścia i sukcesu. Ja wciąż nad tym pracuje, ale wszystko idzie ku lepszemu.
      Kiedy już sobie odpuściłam i nie miałam ciśnienia na znalezienie szczęścia w drugiej osobie ono przyszło zupełnie niespodziewanie. Na pewno nie jestem zwolenniczką czekania z założonymi rękami, bo szczęściu trzeba nieco pomóc. Trzeba walczyć o siebie i nie być biernym, a wszystko zacznie się układać po naszej myśli. Trzymam za Ciebie kciuki, bo każdy zasługuje na coś dobrego 🙏🏻

      Usuń