11 lutego 2017

Muszę wyjść.

Emocje, emocje i jeszcze raz emocje.
Zawsze kiedy dzieję się źle przychodzi natchnienie. Właściwie to bardziej rozpacz, która pcha mnie do stukania w klawiaturę.
Mam zrobić coś głupiego, coś czego mogłabym żałować do końca życia. Muszę się uspokoić.
Nic nie wychodzi dobrze. Trzeba działać, ale na spokojnie. Dość płaczu, bo oczy mnie pieką.
Próbowałam już w każdy możliwy sposób i za każdym razem odbijam się od ściany.
Wybudował mur w tydzień, przez który nie mogę się przebić.
Nie wiem dlaczego to wszystko się wydarzyło.
Nie umiałam nad tym zapanować, dałam się w to wszystko wciągnąć. Najzwyczajniej w świecie dałam się sprowokować.
Mieszanka wybuchowa : tęsknota, złość, żal, rozczarowanie, obłęd. Wariactwo jakiego nigdy w życiu nie doświadczyłam.
Nie umiem sobie poradzić sama ze sobą. Czuje się źle sama ze sobą.
Wzięłam wolne- tak na własne życzenie i z pełną świadomością. Miałam odpocząć, ale w tym wypadku nawet gorączka mi niestraszna. Wyszorowałam dzisiaj wszystkie okna- dosłownie wyszorowałam, choć z reguły okna się myje. Próbowałam się sobą zająć, zgodnie z zaleceniem.
Moja głowa zawiesiła się na jednym. Ogarnęła mnie totalna beznadzieja. Jestem zasranym smutasem, a jak tak dalej pójdzie to wpadnę w depresje. Najserdeczniejsi już zacierają ręce.
Nie poznaje samej siebie. To był koszmarny tydzień, a ten wcale nie zaczął się lepiej.
Czas, ponoć leczy rany- pożyjemy zobaczymy.
Jadę się przejechać to zawsze pomaga, zwłaszcza wtedy kiedy w aucie dobrze grają.

Tak było w środę o ile dobrze pamiętam...




Pieprzyć to. Muszę wyjść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz