11 lutego 2012

Na Dnie Szuflady.

Wygrzebane z dna szuflady.
Obowiązkowo ciepłe kapcie i gorąca herbata z pomarańczą. Zimowe rarytasy.
Każdą porę roku charakteryzują specyficzne detale, które tworzą aurę. Odkąd pamiętam, zewnętrzne bodźce obierałam bardziej niż inni. Nie potrafię zweryfikować tej przypadłości. Mam traktować ją jako wadę czy zaletę? Do tej pory nie odpowiedziałam sobie na to pytanie.
Myślę, że w przypadku ''odczuwania'' świata to z pewnością zaleta, która ubogaca moje życia. Jeżeli chodzi o ludzi i relacje życzyłabym sobie większej dozy dystansu.
Wciąż łapię się na swoim ślepym, zbyt pochopnym zawierzaniu. Wyłapuję najmniejsze gesty jak opętana nieczystymi siłami.
Tak to wygląda.
Podoba mi się w jaki sposób składa słowa. Twórca potoku wyrazów, fraz, a w efekcie zawiłych zdań.
Podoba mi się jego poczucie humoru. Błyskotliwe, miejscami bezczelne do granic możliwości.
Podoba mi się jego dyskretny zapach. Jego zdecydowany dotyk. Wyraz skupienia na jego twarzy, kiedy zajmuje się czymś szalenie ważnym. Przytulałam wszystkie szczegóły. Ukochałam uśmiech, który robił z moich kolan watę. Mogłam zanurzyć twarz w jego ubraniach przy tym tracąc zmysły od siły jego zapachu. Pożądałam tych wszystkich detali, które go identyfikowały.
Mimo wszystko wciąż borykam się z poczuciem niewiedzy. Niewiedza jest zdrajczynią. Nic o nim nie wiem, ani o tym co właściwie robi i robił. Zastanawiam się czy kiedykolwiek zatęsknił.
Szkicuję w myślach jego obraz , łącze fragmenty jego jestestwa. Najpierw wodniste oczy, później dziecięca twarz, oliwkowe ciało, kanciaste żebra.
Wyobrażam go sobie na imprezach z tą wieczną szklanką wypełnioną trunkiem, w towarzystwie kobiet.
Przeżyliśmy kilka miodowych miesięcy. Stróżki potu na czole, wulgaryzmy cedzone przez zęby tak intensywnie nakręcające. Trudno to przyznać i raz na zawsze wyrzec się wszystkich feministycznych postulatów. Jak mniemam nie jest w dobrym tonie powiedzieć, że mi się to podobało. Skoncentrowany wznosił się aż do siódmego nieba.
Cały on, z powieścią jego wad. Popychający mnie do rozdwojenia jaźni.
Tak nieokiełznany, tak bardzo wyrwany z życiowego kontekstu. Intrygujący jak nikt inny.
Nazywam go wyzwaniem najtrudniejszym do optymistycznego sfinalizowania.


2 komentarze:

  1. Dziewczyno, zryłaś mi psychikę tym wpisem. (wcześniejszymi również) Aczkolwiek tym wpisem podnosisz wszystkie standardy. Jesteś niesamowita. Gratuluję talentu no i przede wszystkim bycia sobą w tym jakże zakłamanym świecie. Pozdrawiam ciepło w te mroźne dni.

    OdpowiedzUsuń