7 marca 2017

Jak niżej.

Buty z betonu.

Dosłownie trzymają mnie na ziemi. 
Początek roku bardzo intensywny. To miał być dobry rok i wciąż wierze, że taki właśnie będzie.
Narzekanie byłoby w tym momencie totalnie nie na miejscu.
Możecie odnosić wrażenie, że jestem straszną pesymistką. Faktycznie w ostatnim czasie szału nie było.
Należę do wąskiej grupy tzw. życiowych filozofów, myślicieli. Zawsze za dużo myślałam, rozkminiałam. Wszystko rozkładam na czynniki pierwsze. Za każdym razem zastanawiam się po co? dlaczego? jak to możliwe?

Zostawiam to wszystko daleko za sobą. Życie jest za krótkie, trzeba cieszyć się każdą chwilą- wiem, wiem wieje sandałem, banałem.
Mam cel, miesiąc temu stałam się szczęśliwą posiadaczką własnego M1. Wszystko zmierza ku końcowi. Na dniach powinnam na dobre zapuścić korzenie na moich małych włościach. 
Mam wielkie szczęście bez kredytu. 

Przyszedł taki moment kiedy patrzę na wszystko z dystansu. Trochę mi to zajęło, ale odłożyłam emocje na bok, co w moim przypadku jest nie lada wyczynem. Walka, z której wychodzę mega poturbowana. Zmęczenie poziom hard, że nawet albański raj nie daje rady.
Los płata różne figle, ostatnie wydarzenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że w życiu nic nie jest pewne.
Wiele sobie można mówić i obiecywać. Najważniejsze jak to wygląda w praktyce. 
Nie nastawiaj się na nic, po prostu nie myśl. Będzie tak jak ma być.
Dzisiejsza paplanina nie jest zbyt górnolotna, ale mega prawdziwa. Przyjmuj wszystko z honorem i pokorą. Głowa do góry. Sama muszę się zmotywować, muszę być dzielna, zawsze jestem odkąd pamiętam. 
Póki co daję radę, właściwie to nie mam wyjścia. Powoli wraca do mnie mój zszargany optymizm.
Jestem dobra, dużo się zmieniło. Czekam aż to zacznie do mnie wracać. Wiem czego chcę jak nigdy wcześniej. Serio...

Podsumowując samowystarczalna, niezawodna Sandra. 




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz