13 maja 2016

Glory.

Czas zdmuchnąć kurz z klawiatury. Już nie raz takim zdaniem zaczynałam wpis.
Niestety życie pędzi jak szalone, a moje pisanie cierpi na tym najbardziej. 
Wiem, że idzie nowe. Tak wiele rzeczy musiało się wydarzyć, żeby znaleźć w sobie siłę i chęć do działania.
Nie da się zacząć od zera, ale można polepszyć jakość tego co już trwa. 
Biorę wszystko w swoje ręce. Zmotywowana jak nigdy! aż mam ochotę krzyczeć. Trzeba oczyścić ciało i duszę. Czy mam na to sposób? Oczywiście, jest tego sporo.
Po pierwsze - pokochaj siebie z każdej strony. Od zewnątrz, od wewnątrz.
Nigdy nie byłam zwolenniczką zdrowego trybu życia. Jadłam to na co w danej chwili miałam ochotę- nie myśląc przy tym o konsekwencjach. Śmiało mogę nazwać siebie pożeraczem wszystkiego co niezdrowe. Odwieczna słabość do cukru w każdej postaci, śmieciowe żarcie na potęgę. Oj zapomniałabym o kolorowych napojach gazowanych. Tyle szczęścia dla moich kubków smakowych- tak mi się przynajmniej wydawało. 
Jak się okazało w moim organizmie aż roi się od wstrętnych toksyn. Kostki popuchnięte, a ja czuję się jak balonik. 
Nie jestem ekspertem w dziedzinie żywienia, ale łatwo się domyśleć, że w moim brzuchu lądował syf. 
Pewnego dnia- stwierdziłam, że koniec z tym! DEFINITYWNIE. 
Chcę jeszcze trochę pożyć :)
Najtrudniej było odrzucić słodkie zapijane kolorowym, równie słodkim napojem. Tak mi się przynajmniej wydawało. W praktyce okazało się, że problem leży w mojej głowie. Cukier odszedł w niepamięć. Jest wiele zdrowych zamienników, które wskoczyły w miejsce batoników, czekolad i ciasteczek.
Kolejna sprawa to bąbelki, z tym też nie ma problemu. Woda i jeszcze raz woda. Już nawet nie pamiętam smaku ukochanej coca-coli. Wiem, że istnieje wersja zero, ale jest tak obrzydliwa, że nawet po nią nie sięgam.
Nie jestem typem kanapowca. Nie mam w zwyczaju wylegiwać się przed telewizorem przez pół dnia.
Cierpię na nieuleczalne ADHD. Jestem w ciągłym ruchu. Moja praca mnie nie oszczędza, a po pracy dochodzą kolejne obowiązki- wszystko w biegu.
Jednak codzienna rutyna nie równa jest podręcznikowej aktywności fizycznej.
Uprawianie sportu? Co proszę? To nie dla mnie. Nie lubię się pocić. Wyciskanie na miejscowych siłowniach odpada, bo jak tu się pocić publicznie :)
Musiałam znaleźć alternatywę stworzoną dla mnie. Cofnęłam się do przeszłości. 
Pomyśl Sandra co za dzieciaka sprawiało Ci największą frajdę? 
Rower?- Nie
No to może bieganie?- jeszcze większe NIE.
ROLKI! Tak mamy to!
Nie zastanawiałam się długo. Trafiłam na okazje, kupiłam rolasy i jazda z tematem.
Nikt nie musi mnie zmuszać do godzinnej jazdy dziennie. Wybija 19:00, a ja już na trasie. 
Żadne luźne przejażdżki, ostry ogień aż asfalt płonie. Początki zawsze są trudne, wiem po sobie.
Po intensywnej jeździe, na drugie piętro czołgam się z rolkami w zębach.
To nic przy poziomie satysfakcji jaką odczuwam po wykonanej robocie.
Wszystko co opisałam wyżej to tylko wstępik... 
Muszę uzdrowić chorą i zmaltretowaną duszę- brzmi bardzo pompatycznie, ale faktycznie sytuacja jest poważna.

Jeżeli niczego dla siebie nie zrobię ta historia skończy się w białym kaftanie :)
Życzcie mi wytrwałości. 


4 komentarze:

  1. cieszę się z twoich zmian, jestem tu chyba od poczatku. mimo, ze jesteś tylko "znajomym ludzikiem" z internetu, to mimo tego, cieszę się, ze się zmieniasz. ze jesteś tu i potrafisz przypomnieć o tym co w życiu ważne. mocno zaciskami pięści za ciebie! keep going on :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem tu chyba od poczatku i mimo tego, ze jesteś dla mnie tylko "znajomym ludzikiem" z internetu, to bardzo się cieszę, ze idziesz po swoje i się zmieniasz. dobrze, ze jest ktos, kto przypomina o tym, co wazne. mocno zaciskam pięści za ciebie! keep going on S. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję że nie poprzestaniesz na tym co napisałaś. Wiesz że stać Cię na wiele, wiele więcej. Doceniam i szanuję. Trzymam za Ciebie mocno kciuki ✊✊

    OdpowiedzUsuń