16 stycznia 2016

Weekend.

Powiedziałam Ci, że nie potrafię pisać za dnia. Dzisiaj robię wyjątek. 
Co u mnie? Jakoś leci, cały czas do przodu. Czy jestem szczęśliwa? Ciężko jasno określić. 
Bywają momenty szalonej euforii, zdarzają się chwile zwątpienia w całe dotychczasowe bycie. 
Zawsze za dużo myślałam, rozkminiałam co by było gdyby. Nic dobrego z tego nie wychodziło. 
Lepiej podchodzić do otaczającej nas rzeczywistości na chłodno, z dystansem. Tym którzy na co dzień się starają, angażują we wszystko co robią jest znacznie trudniej. Ambicja potrafi wykończyć człowieka. Znam to z autopsji. 
Staram się wyluzować, spuścić z tonu, zwyczajnie zwolnić. Czasami trzeba się zatrzymać, zaciągnąć lodowatym powietrzem. Zabieg oczyszczający dusze. Niestety istnieje duże ryzyko nabawienia się infekcji. Katar, kaszel i te sprawy. 
Spadł śnieg po kolana, a ja śmigam w białych klasykach. Ciężko funkcjonować z wrodzoną awersją do wbijania się w typowo, zimowe obuwie. 

Pół dnia zleciało w klimacie łóżkowym. Kołdra zaciągnięta po uszy, litr herbaty w zasięgu ręki, a kogo tym razem słychać w słuchawkach? Odpowiedź na samym dole wpisu.
Co męczy mnie najbardziej? Kiedy słyszę od ludzi, dlaczego przestałam pisać, dlaczego nie chcę wykorzystać rzekomego potencjału. Podchodzę do tego z dystansem. Wiem, że jestem żółtodziobem, ale czuje się w tym dobrze. Sama mam poczucie, że coś mi umyka. Nie chciałabym za jakiś czas pluć sobie w brodę- tylko dlatego, że zamiast realizowania pasji, wybrałam szarą codzienność.
Zdecydowałam się na najbezpieczniejszą opcje. W takim klimacie łatwo wpaść w sidła depresji. Spoko, nie dam się :) Za mocny charakter, choć momentami mam ochotę zwinąć się kulkę smarkającą w poduszkę. Nie mam ładnego życia. Ładne jest tylko na Instagramie, tam gdzie wszyscy oszukują. Ciężko pracuje, żyje szybko, przy okazji zapomniałam o sobie, zapomniałam co to radość.
Złap mocno, przytul. Wystarczy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz