23 lutego 2012

Gorzko.


Zawsze najtrudniej jest zacząć. Mówią, że ponoć najłatwiej pozbierać te wszystkie myśli , wydarzenia, fakty od samego początku. Łatwiej powiedzieć trudniej wcielić w życie. Przekonuje się o tym po raz kolejny i jakoś mnie to specjalnie nie dziwi, nie ekscytuje, a już tym bardziej nie frustruje.Zajmuję zaszczytne miejsce w swoim malutkim M2, gdzieś w okolicach okiennego parapetu. Przyglądam się tym resztkom syberyjskiej zimy, gdzie nie gdzie da się zauważyć pojedynczych, miejskich bywalców. To jeleniogórski czwartek przesiąknięty studencką atmosferą. Wycieczki do lokalnych ‘’mordowni’, przytulnych pubów, w najgorszym wypadku wizyta w osiedlowej spelunie. Połowa młodego, zepsutego, podenerwowana codziennością, zmanierowana do granic możliwości społeczeństwa rządna jest wszelakich rozrywek. Kusi ich uliczny gwar, ratuszowe zaułki, taniec miejskich świateł, przyspieszony puls, szybsze krążenie krwi, dudniące dźwięki napływające zewsząd i znikąd, a przede wszystkim ten podniecający chaos buszujący w głowie. Dookoła otaczają mnie budynki, stare kamienice, drapacze chmur w promocyjnej wersji, standardowe, szare blokowiska. Błysk odbijanych, mieszkalnych świateł drażni moją zmęczoną optykę. Zachodzę w myśl, że w każdym z tych oświetlonych okien rozgrywa się osobna historia. Osiedlowe kwadraty owiane tajemnicą. Aż strach pomyśleć pośród jakich ludzi przychodzi nam żyć. Mijasz w widzie sąsiada, który być może wygrzewa fotel szefa w jednej z poważnych firm, być może haruje jak wół w jednej z miejscowych fabryk, może lata z gaśnicą w ciężkim ochronnym uniformie robiąc za bohatera dnia codziennego. Równie dobrze ten facet może być seryjnym mordercą, sadystą jakich mało, zboczeńcem… Tak naprawdę nic o sobie nie wiemy. Nie wiemy z kim dzielimy klatkę schodową, dźwig osobowy, dziedziniec czy okoliczny sklep. Mój życiowy wyścig, tak naprawdę nie wiadomo dokąd w ostatnim czasie zaczyna wprowadzać mnie w stan głębokiej frustracji. Jestem gdzieś na pograniczu depresji dwubiegunowej, schizofrenii, a nawet obłędu. Rutyna sprawia, że we własnej skórze zaczynasz czuć się jak android. Bronię się najlepiej jak tylko potrafię. Torebka załadowana tym wszystkim co rzekomo pomaga edukacji. Wiedza ciążąca na moim nadwyrężonym barku. Pięciodniowa walka, która toczę próbując zwlec się z łóżka- najwygodniejszego z tych wszystkich wystawionych w meblowej sieciówce. Szósta rano, drażniący dźwięk znienawidzonego budzika, ciało ciężkie jak nigdy wcześniej. Szarawy poranek, w powietrzu czuć smętną atmosferę. Leniwie wstaję z wypoczynkowego azylu. Staję przed lustrem, blada twarz, z widocznymi przebarwieniami pod oczami, włosy ogarnął istny rozgardiasz. Lodowata woda stawia mnie do jeszcze przed chwilą zachwianego pionu. Nakładam jedną z codziennych masek w postaci pudru, różu, tuszu do rzęs, którym staram się zatrzeć oznaki zmęczenia. Rytualny zabieg wykańczam błyszczykiem tak na osłodę. Układam włosy, ogarniam to wszystko w szalonej monotonni. Wskazówki na tarczy zegarka biegną w kółko jak oszalałe. Wrzucam odzież wierzchnią i air max’y. Celuję w mikroskopijną dziurkę do której wciska się srebrny kluczyk. Zbiegam po schodach na których licznie zawsze brakuje mi czasu. W ostatniej chwili wbijam na pokład autobusowej siódemki. Jeszcze pusto, można pooddychać. Zajmuję miejsce siedzące, które o tej godzinie można porównać do największego rarytasu. Otulona szalikiem po same uszy przytulam głowę do szyby. Przez chwilę wsłuchuję się w miejski dialekt wypływający z ust autobusowej gwardii, wyłapuję furkot ociężałego silnika. To trwa tylko sekundę. Machinalnie zatykam uszy czerwonym okablowaniem. Pobudzam synapsy, które tak bardzo nudzi codzienna trasa. Ten sam krajobraz, niezmienny od trzech lat. Brakuje mi słońca jak nigdy wcześniej. Ściskam to podłe ustrojstwo w dłoniach, powszechnie znane jako telefon komórkowy. Od dnia, który ponoć należy święcić nie żyje niczym innym jak myślą o Tobie. Przysłowiowe motyle sieją ferment w moich wnętrznościach. Wyczekuję każdego, nawet najdrobniejszego przejawu zainteresowania moją osobą. Czekam na wiadomość tekstową, na migające ‘’okienko fejsbukowego’’ czatu. W głowię wciąż słyszę Twój głos. Gapię się na zdjęcie, które zdominowało zarysowany wyświetlacz telefonu. Czy pojęcie dzielącej nas odległości istnieje? Z geograficznego punktu widzenia to oczywiste. Mentalnie, emocjonalnie, uczuciowo obalam wszystkie mity. Nawet jeżeli funkcjonujemy w tak odrębnych codziennościach. Ty mkniesz przez stolicę czymkolwiek, ja tłukę się czerwonym, miejskim autobusem. Ty zdzierasz podeszwy ulubionego obuwia na warszawskim asfalcie. Ja przemieszczam się z punktu A do punktu B w kolorowych adidasach. Bardzo częsta przytłoczona ‘’urokami’’ kotliny. Ty pośród znajomych. Nocne wyznania przy udziale procentów. Tak łatwo przyswajalne, tak cholernie rozczulające i mam nadzieję, że równie wiarygodne co te na trzeźwo.Nikt z nas nie jest wstanie rozwikłać ludzkich intencji, ale ja wewnętrznie czuję tą rozszalałą chemię. Zamykam dzień w twoim towarzystwie, przy udziale klawiatury i telefonicznego ekranu. Niech żołądek skurczy się jeszcze bardziej przez podniecenie, ekscytacje, niepohamowaną fascynację! Przez to wszystko nabiera nowego, świeżego, najlepszego wyrazu.

Spróbuj nie wsiąść w pociąg!



8 komentarzy:

  1. Uwielbiam czytać Twoje wypociny, słowa jakimi się w nich posługujesz pokazują jak wartościową osobą jesteś! Oby tak dalej! Pozdrawiam! :)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się, również bardzo mi się podoba;)

      Usuń
  2. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci, żeby wsiadł w tej pociąg!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Musiałam dziś wyjść z domu o 6:20 (tak, o tej godzinie do szkoły..), kilka minut przed wyjściem zobaczyłam że pojawił się tutaj nowy wpis. Zaczęłam czytać. Gdy skończyłam (oczywiscie pełna pozytywnych wrażeń) była już 6:23, a ja błogo leżałam z komputerem. Prawie spóźniłam się na autobus.. szczerze mówiąc gdyby nawet mi on uciekł nie obwiniłabym tego tekstu za to. Byłoby po prostu warto.
    Zaskakujące, jak mądrych słów można używać i wszystko takie raczej "proste" ładnie uwzbogacać. Jednym słowem jak zwykle wypociny na 6+! Pozdrawiam z całego serduszka :)
    ~ A.

    OdpowiedzUsuń
  4. masz niesamowity talent

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie napisane.. życzę Ci dużo szczęścia ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  7. idealnie opisany dzien !
    Ps.Czy Ciebie i Twojego chłopaka dzieli jakas przestrzen kilometrowa?

    OdpowiedzUsuń