9 października 2010

Totem.


Jakieś pół godziny temu wróciłam z koncertu niejakiego Gurala.
Przyznam szczerze, że od samego początku targały mną dziwne emocje.
Nie byłam pewna czy aby na pewno dobrze robię wybierając się na wyżej wymienione wydarzenie.

Nie byłam pewna czy moje miasto podoła.
Moje obawy niestety odnalazły idealny wydźwięk w rzeczywistości.
Wydaje mi się jakby to całe przedsięwzięcie było organizowane na ostatnią chwilę, o ile w ogóle było.
Po pierwsze fatalne miejsce na tego typu imprezy, po drugie ludzie, a w ostateczności klimat.
Czułam się lekko zażenowana zachowaniem rozwścieczałego, odurzonego tłumu, który ledwo trzymał się na nogach.
Gural też nie wywarł na mnie jakiegoś pozytywnego wrażenia.
Niby się pobujałam, ale to nie było to.
Mimo wszystko i tak lepsze to niż spędzenie sobotniego wieczoru przed złowieszczym pudłem.

***

Dobranoc.

1 komentarz:

  1. Niestety, coraz częściej można się przekonać o tym, że większe imprezy Organizatorzy organizują na ostatni gwizdek.

    OdpowiedzUsuń