22 października 2017

Love To Love.

Jak zawsze ciężko mi zacząć.
Tyle się dzieje, a ja już chyba przestałam nadążać. Aż wstyd się przyznać, przecież to ja.
Nad wyraz ambitna Sandra, niezawodna w każdym calu, silna i nie do złamania.
Do perfekcji opanowałam strojenie się w te życiowe maski. Nikt nie ma pojęcia jak jest naprawdę.
Co tak naprawdę we mnie siedzi, każdy zna tylko namiastkę mnie.
Czasami zastanawiam się czy Ja poznałam samą siebie tak do końca.
Przede mną jeszcze dwa miesiące z niewielkim hakiem... jestem przygotowana na wszystko.
To wszystko nauczyło mnie jednego, a mianowicie przyjmowania wszystkiego z ogromną dozą pokory.
Nie wiem czy mam wpływ już na cokolwiek. Ups zapomniałam, jedyne na co mam wpływ to moje uczucia, o których tak dużo wspominam w ostatnim czasie.
Ten rok stał się dość mocno monotematyczny.
Gdybyś tylko mógł poczuć to co Ja. Jestem ciekawa jakbyś sobie z tym poradził. Łzy stały się motywem przewodnim- płynące z bezradności, żalu, rozczarowania...
Stanęłam w miejscu i kompletnie nie wiem jak ruszyć do przodu. Czy to kiedykolwiek minie, czy przestanę myśleć, analizować. Tak bardzo chciałabym poznać prawdę.
Czym kierują się ludzie, dlaczego potrafią być wobec siebie tak okrutni, bezwzględni, bezuczuciowi, a przede wszystkim egoistyczni.
Dlaczego mam gorące serce, a nie umysł. Dlaczego jestem tak nadwrażliwa. Dlaczego mam w sobie tyle miłości do świata i ludzi, kiedy oni nie kochają mnie ani trochę.
Wiele się zmieniło, ktoś kto zna mnie już jakiś czas może nie dowierzać w to co pisze.
Dziękuje za to jak wiele do mnie dotarło. Tak, potrafię kochać.
Za oknem moja ulubiona pora roku, czas kiedy będę myśleć jeszcze więcej.
Gdybym miała opisać to wszystko, stałabym się autorką całkiem niezłej trylogii :)
Opadające liście przywołują wiele wspomnień. Najgorzej w tym wszystkim poradzić sobie z własną głową.
Nawet kiedy chcesz nie myśleć i tak myślisz. Wiem, że to bardzo głębokie, ale nie potrafię tego inaczej określić.
Nie wiem czy moją życiową naiwność mam traktować jako wadę czy zaletę.
Ciągle wierze w ludzi, w ich dobre intencje. Laptop, wino i nowa płyta Jessie Ware to najgorsza z możliwych  kombinacji, ale tylko tak mogę zafundować sobie choć trochę ukojenia dla szarganych nerwów, dla zmaltretowanych emocji i uczuć.
Po raz kolejny, awaryjnie podkreślam- nie jestem pesymistką. Nikt dzisiaj nie lubi się chwalić tym, że doświadcza czegoś złego, nieprzyjemnego. Dzisiaj musimy chwalić się tym jak nam dobrze, jak cudownie. Wszyscy mamy być uśmiechnięci, usatysfakcjonowani z samorealizacji. Mamy być piękni, wysportowani i najlepsi z najlepszych.
Poświęcamy się pracy, udowadniamy sobie i wszystkim dookoła jacy jesteśmy niezastąpieni, idealni.
Krzywe zwierciadło, zero prawdy.
Nigdy nie wypierałam faktów, zawsze przyjmowałam wszystko na klatę, konfrontowałam się z rzeczywistością  najlepiej jak potrafiłam. Dzisiaj czuje się słaba, mała, przytłoczona codziennością i tą pustką w środku.
Gdybym mogła zafundować sobie jakiś totalny przewrót w życiu, nie zastanawiałabym się ani sekundy.
Mogłabym zostawić to wszystko co do tej pory udało mi się zbudować. Wystarczyłby impuls: jeden, konkretny.
Przez chwilę w życiu czułam się dobrze. To była pełnia prawdziwego szczęścia, dla mnie...
Nigdy nie chciałabym o tym zapomnieć.
Ciągle wierze, że dobra karma zna mój adres.

Kolorowych...




...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz